Logotyp serwisu Mielec

Logotyp serwisu Mielec

Urząd Miejski w Mielcu

Logotyp serwisu Mielec

Logotyp serwisu Mielec

Andrzej Niemczyk i polskie siatkarki

30 maja 2003 roku, na kilka miesięcy przed wygraniem przez polskie siatkarki Mistrzostw Europy 2003, prezydent miasta Janusz Chodorowski na meczu I-ligowym uhonorował Andrzeja Niemczyka tytułem i medalem "Przyjaciel Miasta Mielca":


ANDRZEJ NIEMCZYK, trener polskiej reprezentacji siatkarek - za trenerskie i zawodnicze zasługi w siatkarskich reprezentacjach Polski oraz kadrze Stali Mielec, jako wyraz wdzięczności mielczan za sportowe emocje i radości, wielkie mecze na parkietach ligi męskiej i ekstraklasy kobiet oraz wszelkie sukcesy siatkarskie, jakimi są do dziś obdarzani kibice i mieszkańcy Mielca.




Warto było wrócić

Andrzej Niemczyk, urodzony 1 stycznia 1944 w Łodzi. Rozgrywający Społem i Anilany Łódź oraz Stali Mielec. Był powoływany do kadry juniorów i seniorów. Absolwent AWF. Karierę zawodniczą zakończył w połowie lat 60. W latach 1975-77 był trenerem kobiecej reprezentacji Polski. Po zajęciu czwartego miejsca na mistrzostwach Europy w Tampere (1977) zrezygnował i wyjechał do Niemiec. Przez 10 lat prowadził kobiecą reprezentację tego kraju. Trenował też zespoły klubowe w Monachium i Berlinie. Sześć lat przebywał w Turcji, gdzie trenował Vakifbank i Eczacibasi Stambuł. Dwukrotnie żonaty, ma trzy córki. Małgorzata Niemczyk-Wolska (złota medalistka ostatnich mistrzostw Europy) jest jego córką z pierwszego małżeństwa z czołową polską siatkarką, Barbarą Hermel-Niemczyk. Córki Saskia i Natascha grają w reprezentacji Bawarii.



Z Andrzejem Niemczykiem, trenerem mistrzyń Europy w siatkówce, rozmawia Janusz Pindera

  • Co pan zrobił po zakończeniu finałowego spotkania z Turczynkami?

    ANDRZEJ NIEMCZYK: Wsiadłem w taksówkę, pojechałem do hotelu i zamknąłem się w swoim pokoju. Zapaliłem papierosa, nalałem sobie szklaneczkę whisky i włączyłem telewizor. Turcy jeszcze raz pokazywali mecz o złoto.

  • Docierało do pana coś z tureckiego komentarza?

    Komentator bardzo chwalił nasz zespół. Wiele ciepłych słów powiedział też o mnie. Przypomniał, że w tym kraju spędziłem kilka lat, że mam swój wkład w sukcesy Turczynek.

  • I dalej w samotności przeżywał pan historyczne zwycięstwo?

    To przecież był mój pierwszy medal, do tego złoty. Potrzebowałem tej samotności, rozmowy z samym sobą. Później przyjechały dziewczyny, wypiliśmy szampana i zeszliśmy na oficjalny bankiet. Spać poszliśmy nad ranem. Telefonów już nie odbierałem, bo było ich zatrzęsienie.

  • 26 lat wcześniej w Tampere przegrał pan walkę o brązowy medal mistrzostw Europy z Węgierkami i zrezygnował z prowadzenia reprezentacji Polski. Dlaczego?

    Byłem rozgoryczony. Obiecałem dziewczynom, że zdobędziemy brązowy medal (na Związek Radziecki i NRD nie było wtedy siły), ale sędziowie chcąc przypodobać się swojemu szefowi, prominentnemu działaczowi węgierskiemu "wygwizdali" mi ten mecz. Wcześniej laliśmy Węgierki na zawołanie, wygrywaliśmy z nimi drugą szóstką. Czułem się oszukany, sam też nie dotrzymałem danego dziewczynom słowa, więc podałem się do dymisji.

  • Miesiąc później był pan już w Niemczech.

    Dostałem propozycję objęcia reprezentacji RFN, ale były z tym problemy. Ówczesny minister sportu, Marian Renke nie dał mi zgody na pracę w Niemczech. Była wtedy silna presja NRD, by bratnie kraje nie zgadzały się na wyjazd swoich dobrych fachowców do RFN. Renke prywatnie poradził mi wtedy, żebym spróbował szansy w Berlinie Zachodnim. Z punktu widzenia politycznego było to rozsądniejsze rozwiązanie. Niemcy, którym powiedziałem wprost, o co chodzi, zgodzili się mnie tam przechować. Dopiero po trzech latach znalazłem się w Monachium i objąłem niemiecką reprezentację.

  • Miał pan wtedy żonę i córkę. Wyjechał pan sam?

    Żona, czołowa polska siatkarka, Barbara Hermel-Niemczyk, podpisała kontrakt w Bergamo i jechała tam grać. Ja znalazłem się w Niemczech, a córka Małgorzata została w Polsce. Wychowywały ją babcie. Taka była cena naszych decyzji.

  • Pan wcześnie zakończył zawodniczą karierę i został trenerem. Był jakiś konkretny powód?

    Byłem rozgrywającym w Społem i Anilanie Łódź, później w Stali Mielec, gdzie grało się dlatego, żeby uniknąć wojska. Radziłem sobie chyba nieźle, bo powoływano mnie do kadry juniorów i seniorów, ale rywalizacja na tej pozycji była szalona. Rusek, Siwek, Wagner, Gościniak. Same znakomitości. Nie miałem z nimi szans i wiedziałem, że będę trenerem. Wbiłem sobie to do głowy znacznie wcześniej, jako 12 - 13-letni chłopak, po pierwszych zajęciach, które prowadził Bogusław Żyliński. To on był dla mnie inspiracją. Wszystko, co robiłem później, miało mnie tylko przybliżyć do celu. Nie wszyscy wiedzą, że mając 21 lat i grając w Mielcu, trenowałem też juniorów.

  • Skąd pomysł, by pracować z kobietami?

    Chyba z przekory. Wszyscy narzekali, że nie ma nic gorszego niż praca z babami, a ja chciałem udowodnić, że jest inaczej. Zacząłem w Łodzi z 11-letnimi dziewczynami, które wziąłem ze szkół. Dwa lata później zdobyliśmy mistrzostwo młodziczek i zgłosiłem je do rozgrywek ogólnopolskich. Musiały przejść przez siedem klas, by zagrać w pierwszej lidze. Co roku awansowały i po siedmiu latach wywalczyliśmy mistrzostwo Polski. Wiele z tych dziewczyn grało później w reprezentacji narodowej.

  • Podobno w Niemczech wiele razy słyszał pan obraźliwe słowa o Polaczku...

    Nie wiem, kto to wymyślił. Tam zawsze zwracano się do mnie z szacunkiem. Gorzej było, gdy przyjeżdżałem do Polski samochodem na niemieckiej rejestracji.

  • Jest pan hazardzistą?

    Lubię grać w pokera, black jacka, uwielbiam ruletkę. Pociąga mnie ryzyko, ale kontroluję się, nie jestem uzależniony od hazardu.

  • Pamięta pan pierwsze treningi z Niemkami, jak to wyglądało?

    One umiały tylko serwować. Klasyczne amatorki, studentki i pracujące, trenowały zaledwie kilka godzin w tygodniu. Wygrywaliśmy z nimi wcześniej do zera, do dwóch. Kilka lat później na mistrzostwach Europy były już lepsze od Polek.

  • Jest pan cudotwórcą?

    Zwiększyłem im wielokrotnie obciążenia treningowe, pojawiły się pieniądze i zaczęliśmy wygrywać. Nie tylko z reprezentacją, ale również z klubem, Bayer Lohhof, z którym zdobyłem siedmiokrotnie mistrzostwo Niemiec. To był wtedy jeden z lepszych siatkarskich adresów w Europie.

  • Jak się panu pracowało z Niemkami?

    Bardzo dobrze. To solidne, znające swoje miejsce w szyku dziewczyny. Trzeba im tylko dać trochę luzu. Wierzyły mi bez reszty. Zawsze mówiły: jak jesteś z nami, to wygrywamy, jak stoisz po drugiej stronie, to przegrywamy.

  • Kilka z pana wychowanek grało w niemieckiej drużynie w meczu z Polską w Ankarze. Jak zareagowały po przegranej w półfinale?

    Z dużą klasą. Przyszły, złożyły gratulacje.

  • W Turczynkami też pan pracował. Inny kraj, inna kultura. Łatwiej czy trudniej dla trenera?

    One są bardzo rygorystycznie wychowywane, zastraszone. Trzeba je wyzwolić, sprawić, by uwierzyły w siebie, by przestały się bać. Wtedy są w stanie przenosić góry. Dlatego tak ważne jest, by trener, który przyjeżdża z innego kraju o tym wiedział.

  • Pan nie mówił po turecku?

    Miałem asystenta, z którym porozumiewałem się po niemiecku. Później mogłem już sam z nimi rozmawiać.

  • Korzysta pan z pomocy psychologa?

    Psycholog jest dla mnie, nie dla zawodniczek. To ja korzystam z uwag psychologa, który przekazuje mi swoje uwagi. To ja muszę się dostosować do zespołu, a nie odwrotnie. Trener musi być pedagogiem, psychologiem i znać się na siatkówce. Nic więcej.

  • Z Polkami łatwiej pracować niż z innymi?

    Kobiety na całym świecie są takie same. Trzeba im poświęcać dużo uwagi, zważać na słowa, gesty. Zwrócić uwagę, gdy mają nową fryzurę, kupią nową kieckę. Trzeba też dbać o siebie, bo one wszystko widzą i są bardzo wymagające. Trzeba im okazywać dużo ciepła, bo wtedy można liczyć na wzajemność. Polki różnią się od Turczynek, czy Niemek, bo mają więcej fantazji, więc czasami trzeba umieć ją przykrócić.

  • Pod łóżko im pan nie zagląda?

    Wytłumaczyłem, że same są dla siebie kontem bankowym. Jeśli będą o siebie dbać, to konto długo się nie wyczerpie.

  • Krzyczy pan czasami na nie tak jak trener Rosjanek Nikołaj Karpol?

    Nie lubię takich zachowań jak te, które prezentuje Karpol, prywatnie uroczy człowiek. Ja wolę przytulić, pocałować, opowiedzieć dowcip. Oczywiście zdarza się, że krzyknę.

  • A jak trener jest młody i przystojny, to co?

    To nie może ciągnąć dziewczyn do łóżka. Rozwali drużynę. W swojej pierwszej żonie, Basi Hermel, którą trenowałem, po prostu się zakochałem i wzięliśmy ślub. Mamy córkę Małgorzatę, która w Turcji zdobyła złoty medal.

  • Trenował pan żonę, teraz córkę. Można to porównać?

    Pamiętam, jak żona mówiła Gosi, że będę ją niszczył, tak samo jak ją niszczyłem. Ostrzegała...

  • I co?

    W Turcji nawet nie znałem numeru jej pokoju. Nie przychodziła do mnie ani ja do niej. Każdy robił swoje. A przed laty byłem młody i popełniałem błędy. Nie chciałem, żeby ktoś zarzucił mi, że faworyzuję żonę, więc czasami przesadzałem. Raz nawet inne zawodniczki wzięły mnie na dywanik.

  • W Niemczech znalazł pan drugą żonę...

    Też siatkarkę. Z Siegrid mam dwie córki. Natascha i Saskia grają w reprezentacji Bawarii.

  • Mówią po polsku?

    Niewiele, moja mama ma o to do mnie pretensję.

  • A jak wyglądają ich stosunki z najstarszą córką?

    Bardzo się lubią. Ja też - choć rozstałem się już ze swoją niemiecką żoną - utrzymuję z nią przyjacielskie kontakty. Z Baśką również. Mamy przecież wspaniałą córkę i to jest najważniejsze.

  • W Niemczech miał pan wygodne życie, ale skorzystał z tureckiej propozycji. Nad Bosforem spędził pan w sumie prawie sześć lat. Przebicie było tak duże?

    W Niemczech jest taki przepis, który mówi, że jeśli kontrakt przedłużany jest na czwartą kadencję, to obowiązuje do końca życia. Mogłem to wykorzystać, ale ja muszę mieć wciąż nowe wyzwania. Nawet jak jadę na urlop, to po kilku dniach wracam do pracy. Dlatego wybrałem pracę w Turcji.

  • A kto pana skusił do pracy w Polsce?

    Córka, która grała wtedy w Poznaniu, powiedziała: "Tata przyjedź i pomóż. Chciałabym się od ciebie czegoś nauczyć". Wtedy już chorowałem, miałem za sobą chemioterapię, myślałem, że trochę odpocznę, ale przyjechałem.

  • Nie wahał się pan, gdy prezes Janusz Biesiada przedstawił warunki?

    Mówiłem już, że lubię hazard. Zadzwoniłem do dziewczyn, które grają we Włoszech. Rozmawiałem z Dorotą Świeniewicz, Małgorzatą Glinką, Magdą Śliwą. Zapytałem, czy pomogą. Odpowiedziały, że tak. Długo namawiałem córkę, też się zgodziła. Wybrałem najlepsze dziewczyny w Polsce i przystąpiłem do pracy.

  • Kilka miesięcy później zdobył pan z nimi mistrzostwo Europy. O czym pan pomyślał, widząc tłum kibiców na Okęciu?

    Nigdy czegoś podobnego nie przeżyłem. To był szok. Wzruszenie ściskało w gardle. Patrzyłem na dziewczyny, widziałem łzy w ich oczach i pomyślałem, że warto było wrócić.

  • Wraca pan na stałe?

    Na stałe mieszkam w Niemczech. Mam mieszkanie w Berlinie i nierozpakowane kartony w Łodzi.

  • A paszport polski czy niemiecki?

    Polski. Od początku do końca.

  • W jednym z wywiadów mówił pan, że w Polsce czuje się nieswojo?

    Tak było, ale to się zmienia. Ludzie są inni niż kiedyś, cały czas gonią za pieniędzmi, których jest coraz mniej. W starych czasach były długie rozmowy przy kieliszku, a dziś każdy jest zajęty. Powoli zaczynam to jednak rozumieć, bo sam też mam dużo pracy.

  • Od kilku lat jest pan chory i nie ukrywa tego...

    Mam raka węzłów chłonnych. Pięć lat temu - pracowałem wtedy w Turcji - obudziłem się rano i wyczułem guzek na węzłach chłonnych. Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Wizyta u lekarza, powrót do Niemiec, operacja w Berlinie. To był nowotwór złośliwy, którego współczesna medycyna zabija chemią, ale on się odradza. Walczę z nim cały czas i wierzę, że wygram.

  • Nie było momentu załamania?

    Nigdy, być może dlatego, że czuję się zdrowy. Palę, wypiję drinka i pracuję. Taki jestem i już się nie zmienię. Mam nadzieję, że ten rak ze mną nie wytrzyma.

  • A ten zachrypnięty głos?

    To od krzyku w pracy. Bywa, że korzystam z pomocy laryngologa.

  • W Polsce pokochano teraz siatkarki. Wierzy pan w olimpijski awans?

    Mamy przed sobą Puchar Świata, turniej kwalifikacyjny w Baku, turniej interkontynentalny w Japonii. Ten ostatni w maju przyszłego roku. Myślę, że właśnie wtedy zakończę budowę tej drużyny. Powinno być dobrze.

  • A jak przegracie?

    To tragedii nie będzie. -


Rzeczpospolita
01.10.2003 r.




Smak szczęścia

Siatkarki owacyjnie powitane na Okęciu - "Spełniły się moje marzenia" - mówił trener Niemczyk

Mistrzynie Europy dopiero po przylocie z Ankary do Warszawy poznały prawdziwy smak popularności. Były roześmiane od ucha do ucha i chyba nieco zaskoczone tak gorącym powitaniem. "Tu nawet Małysza tak nie witano" - powiedział jeden z kibiców.

Samolot z Turcji wylądował zgodnie z rozkładem, o 15.45. Sala przylotów na Okęciu jednak już dużo wcześniej pękała w szwach. Sporo młodych ludzi przyszło jak na kolejny mecz siatkówki. Flagi, transparenty, umalowane twarze. - Dziękujemy, dziękujemy - krzyczeli, gdy tylko najlepsze siatkarki Starego Kontynentu pojawiły się w zasięgu wzroku. Przemówienia były krótkie. Trener Andrzej Niemczyk powiedział jedynie, że spełniły się jego marzenia. Był wyraźnie wzruszony. Ktoś otworzył szampana, ktoś inny zaintonował sportową pieśń. Tłum napierał zdecydowanie, ale służby porządkowe trzymały się mocno.

Dziennikarze biegali od zawodniczki do zawodniczki. Proste, czasami banalne pytania i podobne odpowiedzi. - Jesteśmy tak szczęśliwe, nie możemy uwierzyć, że to prawda - tak mówiły najczęściej. - Prawdę mówiąc nie sądziłam, że przeżyję kiedykolwiek coś podobnego - powiedziała rozgrywająca Magdalena Śliwa. Wspomniała o tym, jak po zakończeniu finałowego meczu zadzwoniła do niej 13-letnia córka, która trenuje siatkówkę w Krakowie, i jak bardzo obie były wzruszone. Katarzyna Skowrońska (jeden z najładniejszych uśmiechów polskiego sportu) powiedziała tylko: - Po prostu się udało.

- Jaki jest trener Niemczyk? - jeden z reporterów podsuwa mikrofon Agacie Mróz. - Krzyczy na was czy przytula? Mierząca 192 cm środkowa polskiego zespołu uśmiecha się i odpowiada: - Przytula, całuje i krzyczy. Wszystko w jednym. Tak trzeba.

Małgorzata Niemczyk: - Wolska mówiła, że po przegranej z Włoszkami były już pogodzone, że przyjdzie im grać o miejsca 5 - 8. Wydawało się mało prawdopodobne, by coś się mogło zmienić w ostatnim dniu rozgrywek grupowych. A potem przyszło niewyobrażalne szczęście, gdy Bułgarki jednak wygrały z Włoszkami po pięciosetowym horrorze. - Znam kilka Bułgarek. Grałyśmy razem we Włoszech. Osobiście poszłam im podziękować. Powiedziały, że teraz nie mamy już wyjścia i musimy zdobyć złoty medal - opowiada Małgorzata Niemczyk, a w jej oczach nawet teraz widać łzy radości.

Dominika Leśniewicz, libero w naszej drużynie, jest filigranowa, o głowę niższa od Małgorzaty Glinki i Agaty Mróz. Przed wyjazdem do Turcji kupiła w Polsce złote kolczyki, takie maleńkie słoniki na szczęście. - Jesteśmy przesądne. Małgosia Niemczyk często stawiała pasjanse, a po wygranym meczu następny grałyśmy zawsze w tych samych skarpetkach. Na pytanie, co trener mówił im przed finałem, odpowiada, że cały czas utwierdzał je w przekonaniu, że są lepsze od rywalek. - Użył porównania z branży motoryzacyjnej. Powiedział, że samochód niby ten sam, ale nasza drużyna to model o dwa lata młodszy.

Alojzy Świderek, drugi trener reprezentacji, kiedyś świetny siatkarz, opowiadał o półfinałowym meczu z Niemkami, o tym, jak bardzo naszej drużynie pomógł doping tureckiej publiczności. W finale doping dla Turczynek nie miał już znaczenia, gdyż Polki były o klasę lepsze.

- Cała drużyna zagrała znakomicie. Te starsze, bardziej doświadczone, wprowadzały do zespołu spokój, te młode zdolne - fantazję i optymizm - mówi Świderek, który od wielu lat pracuje z zespołami kobiecymi.

Teraz czas na kolejne wyzwania. W listopadzie będzie w Japonii rozgrywany Puchar Świata. Trzy najlepsze drużyny wywalczą tam nominacje olimpijskie. - Teraz, po zdobyciu mistrzostwa Europy, wszystko wydaje się możliwe. Gramy coraz lepiej i wiemy, że możemy wygrywać z najlepszymi drużynami świata. A to jest najważniejsze - uważa Małgorzata Glinka, najskuteczniejsza zawodniczka turnieju w Turcji.

Sala przylotów na Okęciu powoli pustoszeje, choć lądują następne samoloty. Jakiś spóźniony kibic w eleganckim garniturze i różą w ręku szuka polskich siatkarek. Chyba musi poczekać do kolejnych mistrzostw.


Janusz Pindera
Rzeczpospolita
01.10.2003 r.




MAMY PIERWSZY W HISTORII POLSKIEJ SIATKÓWKI
ZŁOTY MEDAL MISTRZOSTW EUROPY!

Polskie siatkarki mistrzyniami Europy! W finale zakończonego dziś w Turcji czempionatu Starego Kontynentu nasza reprezentacja nie dała szans ekipie gospodarzy, wygrywając 3:0 (25:17, 25:14, 25:16). Podopieczne trenera Andrzeja Niemczyka osiągnęły bezprecedensowy sukces - po złoty medal Mistrzostw Europy w kategoriach seniorskich nie sięgnęła wcześniej żadna polska drużyna; nawet złoci siatkarze Huberta Wagnera. Podczas ceremonii zamknięcia nagrody indywidualne otrzymały: Małgorzata Glinka - najskuteczniejsza zawodniczka turnieju oraz Magdalena Śliwa - najlepsza rozgrywająca.

Złote medale wywalczyły:

  • Izabela Bełcik
  • Małgorzata Glinka
  • Dominika Leśniewicz
  • Maria Liktoras
  • Joanna Mirek
  • Agata Mróz
  • Małgorzata Niemczyk-Wolska
  • Anna Podolec
  • Aleksandra Przybysz
  • Katarzyna Skowrońska
  • Magdalena Śliwa
  • Dorota Świeniewicz

  • I trener Andrzej Niemczyk
  • II trener Alojzy Świderek
  • lekarz Maciej Jędrasik
  • terapeuta Tomasz Karakula
  • statystyk Adam Malik
  • menedżer zespołu Krzysztof Turowski

Polski Związek Piłki Siatkowej
28-30.09.2003 r.




ME SIATKAREK: ZŁOTE POLKI!!!

Reprezentacja Polski w siatkówce kobiet zdobyła złoty medal mistrzostw Europy! Podopieczne Andrzeja Niemczyka wygrały w finale z drużyną Turcji 3:0 (25:17, 25:14, 25:17) w finałowym spotkaniu w Ataturk Sports Hall w Ankarze. Nasze siatkarki zdobyły pierwszy tytuł dla naszego kraju w historii tej imprezy i pierwszy od 1971 roku w Reggio Emilia medal mistrzostw Europy. Wyróżnienie dla najbardziej wartościowej zawodniczki turnieju (MVP) otrzymała skrzydłowa naszej kadry Małgorzata Glinka.

Był to jeden z najkrótszych finałowych meczów w historii mistrzostw Europy. Polski zespół, który rozpoczął w tradycyjnym ustawieniu, szybko uciszył ośmiotysięczną publiczność.

Małgorzata Glinka i jej koleżanki błyskawicznie narzuciły rywalkom własny styl gry. Przede wszystkim mocno zagrywały, odrzucając od siatki rywalki, które miały regularnie problemy z przeprowadzeniem kontrataku.

Na początku pierwszego seta Polska prowadziła 9:5. Początkowo pościg Turczynek był skuteczny. Zmniejszyły rozmiary strat do jednego punktu, ale na więcej nie mogły już sobie pozwolić. Każdy ich błąd był wykorzystywany, a mocny serwis ponownie temperował zapędy gospodyń mistrzostw. Przy stanie 14:9 trener turecki wykorzystał drugi czas. Po drugiej przerwie technicznej (16:11) polski zespół panował na parkiecie i powiększał przewagę.

Drugiego seta Magdalena Śliwa rozpoczęła asem serwisowym, a później było jeszcze lepiej. Przy stanie 5:2 Katarzyna Skowrońska zdobyła trzy punkty z zagrywki. Zwycięstwo 25:14 świadczy o różnicy klasy w tym fragmencie gry.

W trzecim secie tylko na początku można było mieć jeszcze pewne obawy dotyczące losów złotego medalu. Turcja prowadziła 8:6, ale po drugiej przerwie technicznej było już 16:13 dla Polski.

Spotkanie zakończyło się atakiem Małgorzaty Niemczyk-Wolskiej

Polska - Turcja 3:0 (25:17, 25:14, 25:17)

Polska: Śliwa, Niemczyk-Wolska, Mróz, Skowrońska, Glinka, Świeniewicz, Leśniewicz (l) oraz Liktoras, Bełcik

Turcja: Neslihan, Esra, Aysun, Natalia, Gumuz, Bahar, Gulden (l) oraz Mesude, Pelin, Hanikoglu, Cigdern, Ozlen.


www.siatkówka.net
wrzesień 2003 r.




TA DRUŻYNA MOŻE BYĆ TYLKO LEPSZA

Przed mistrzostwami w medal mierzyłem. Ale złota rzeczywiście bym nie wymyślił... - mówił po finale ME trener polskich siatkarek Andrzej Niemczyk

  • Rafał Stec: Ten finał się skończył, zanim się na dobre zaczął...

    Andrzej Niemczyk: Bo dopiero dziś dziewczyny zagrały naprawdę na luzie, dopiero dziś zobaczyliśmy, jak wiele potrafią.

  • Finał na luzie?

    Uszło z nich to nieprawdopodobne napięcie, bo wreszcie wiedziały, że mają medal. Zrozumiały, że już nic złego nie może im się stać.

  • Proszę powiedzieć szczerze: przyszło Panu przed turniejem do głowy, że możecie przywieźć złoto?

    W medal mierzyłem, choć zdawałem sobie sprawę, jak może być ciężko. Ale złota rzeczywiście bym nie wymyślił...

  • Czy ten poziom uda się utrzymać na dłużej?

    To zależy od wielu spraw, np. sytuacji finansowej Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

  • Chodzi mi o ten zespół. Wierzy Pan, że to nie był przypadek, że siatkarki osiągnęły pułap, z którego nie zejdą?

    Grupa jest, chce się uczyć, chce grać rozumie, zawodniczki rozumieją, że trzymają los we własnych rękach. Ta drużyna może być tylko lepsza.


www.gazeta.pl




BYŁY TRENER KADRY SIATKAREK:
W KOŃCU UWIERZYŁY

Dziewczyny zagrały fantastyczny turniej i w końcu uwierzyły w swoje możliwości - mówi Zbigniew Krzyżanowski, były trener kadry siatkarek.

  • Jakub Ciastoń: Czy sukces Polek i dalsze miejsce mistrzyń świata Włoszek oznacza, że doszło do zmiany układu sił w kobiecej siatkówce?

    Zbigniew Krzyżanowski: Chciałbym, aby tak było. O ile miejsce Włoszek poza pierwszą czwórką to może być pewien przypadek, o tyle mam nadzieję, że nasza reprezentacja zadomowi się w czołówce na dłużej. Dziewczyny zagrały fantastyczny turniej i w końcu uwierzyły w swoje możliwości.

  • Gdyby miał Pan wymienić tylko jedną rzecz, co zadecydowało o wygranej Polek?

    Polki znakomicie poprawiły mentalność. W Polsce jest tak, że nawet mając umiejętności, czasem trudno osiągnąć sukces, bo to jest takie "niepolskie". Polska najlepsza? Niemożliwe - powie wielu. Tej drużynie udało się to przełamać.

  • Kibice marzą o olimpiadzie, dalszych sukcesach. Kto rozdaje dziś karty w siatkówce na świecie?

    W kobiecej siatkówce od lat prym wiodą Chinki i Brazylijki. To one wygrywały ostatnie turnieje olimpijskie i Puchary Świata. Moim zdaniem te ekipy są lepsze niż Włoszki. Reprezentują najwyższy poziom.

  • Czy Polki są już zespołem tej klasy?

    Są na doskonałej drodze, by do nich dołączyć. Uważam, że po tym, co pokazały na ME w Turcji, stać je na to.

  • Co muszą zrobić, nad czym popracować?

    Tu raczej nie chodzi o to, co można poprawić w grze zespołu czy poszczególnych zawodniczek. Najważniejsze jest ogranie z tymi najlepszymi drużynami. Popatrzmy na Niemki. Ich zespół na ME grał znakomicie, choć nie mają takich indywidualności jak my. To wynika z tego, że Niemki grały w Pucharze Świata z takimi drużynami jak Chiny i Brazylia. Zdobywały doświadczenie, ogrywały się. Teraz i Polska ma taką szansę.


www.gazeta.pl




Małgorzata Glinka - sylwetka

Warszawianka Małgorzata Glinka okazała się, według internautów głosujących na oficjalnej stronie mistrzostw Europy, MVP, czyli najlepszą zawodniczką turnieju.

Otrzymała 8530 głosów, co wyniosło 51 procent wszystkich. Co ciekawe drugie miejsce wywalczyła Dorota Świeniewicz.

Małgorzata Glinka jest wychowanką warszawskiej Skry, gdzie pierwsze kroki stawiała pod okiem Teofila Czerwińskiego. Praktycznie od początku swej kariery gra w reprezentacji - najpierw juniorów i młodzieżowej, później - jeszcze jako nastolatka - seniorów. Szybko okrzyknięto ją największym siatkarskim talentem schyłku dwudziestego wieku. Ze swym macierzystym klubem rozstała się w atmosferze skandalu. Skra otrzymała za jej przejście do Dick Black Andrychów relatywnie małe pieniądze.

Stołeczny klub próbował odzyskać utraconą gotówkę albo zawodniczkę. Niestety, nic z tego nie wyszło. Gdy andrychowski klub rozpadał się Gonia trafiła do kaliskiego Augusto, które przez kilka lat nie miało sobie równych w kraju. W 1999 roku wyjechała do Włoch. "Maggie", jak nazywają tam Glinkę, z Vicenzą zdobyła Superpuchar Włoch i Puchar CEV. Od nowego sezonu, mierząca 192 cm przyjmująca, będzie reprezentowała barwy Asystelu Novara.

We wtorek (30 września) Glinka skończy 25 lat. Nie marzyła chyba o tak wspaniałym prezencie, który sprawiła sobie na dodatek sama.

Najlepsza siatkarka mistrzostw Europy w Turcji Małgorzata Glinka w wywiadzie dla "Tempa" wyjawiła, że jest już zaręczona. Jej chłopakiem jest 24-letni włoski siatkarz Roberto.

- Oświadczyny odbyły się przed tegorocznymi wakacjami w Santa Maria de Lorca. Odbyło się to w restauracji, podczas kolacji. Rozmowa była luźna. Domyślałam jego zamiarów, ale nie wiedziałam, kiedy się na to zdecyduje - wyjaśnia zawodniczka.

- Nie wahałam się ani przez chwilę. Już mamy wszystko ustalone, nawet datę ślubu. 26 czerwca przyszłego roku, a wiec jeszcze przed igrzyskami. Ślub cywilny weźmiemy we Włoszech, kościelny w Wadowicach - dodała.


Życie Warszawy, Tempo




POLSKA PRASA O ZŁOCIE SIATKAREK

Polskie siatkarki mistrzyniami Europy. Przed mistrzostwami można było liczyć na medal, jednak "złota" spodziewali się tylko najwięksi optymiści. Na szczęście właśnie oni mieli rację!

Wszystkie dzisiejsze gazety na pierwszych stronach zamieszczają zdjęcie polskich siatkarek cieszących się z tytułu.

Historyczny sukces siatkarek. Dziewiąty medal w mistrzostwach Starego Kontynentu, a pierwszy złoty. Małgorzata Glinka najlepszą zawodniczką turnieju - napisało "Tempo" w artykule zatytułowanym "Mistrzynie".

  • "Sport" - Całujemy rączki: Żadna z nas nie wierzy, że jesteśmy najlepsze w Europie, to jest po prostu niemożliwe - takie były pierwsze słowa rozgrywającej reprezentacji Małgorzaty Śliwy.

    My wszyscy też się cieszymy, i z radości płaczemy. Za tę wielką radość po prostu - całujemy rączki.

  • "SuperExpress" - Złociutkie: Sen, nierealne marzenie. Nie ma nierealnych marzeń. Polskie siatkarki zdobyły złoty medal na mistrzostwach Europy, rozbijając w puch zespół turecki 3:0.

  • "Gazeta Wyborcza" - Złota siatka!: Fantastyczny doping Turków nie pomógł ich drużynie. Polskie siatkarki rozgromiły Turczynki 3:0 i po raz pierwszy w historii zostały mistrzyniami Europy.

  • "Dziennik Polski" - Złoto dla zuchwałych: Polskie siatkarki zdobyły pierwszy w historii tytuł mistrzyń Europy. W rozgrywanym w Ankarze finałowym meczu czempionatu pokonały w hali wypełnionej do ostatniego miejsca tureckimi kibicami zespół gospodyń ME 3-0. Nieprzyjaznemu dopingowi zuchwale stawiły czoła znakomitą grą. O wiele bardziej napracowały się na półfinałową wygraną 3-2 nad Niemkami.

  • "Życie Warszawy" - Najładniejsze i najlepsze: Po raz ostatni tylu smutnych Turków widziano chyba pod Wiedniem. Polki uciszyły wypełnioną po brzegi halę Atatürk w Ankarze. Biało-czerwone zdeklasowały Turczynki i pierwszy raz w historii wywalczyły mistrzostwo Europy!





ZŁOTE DZIEWCZYNY JUŻ W POLSCE

Samolot ze Stambułu był chyba jednym z najbardziej oczekiwanych w tym roku w Warszawie. Wracały nim polskie siatkarki, które w niedzielę w Ankarze zdobyły złoty medal mistrzostw Europy.

Do hali przylotów kilkuset kibiców przybyło co najmniej godzinę wcześniej. Reprezentowane były różne miasta z Piłą, Kaliszem, Poznaniem i Warszawą na czele.

W gronie oczekujących była m.in. matka czołowej polskiej zawodniczki Małgorzaty Glinki, Barbara Glinka.

Od tygodnia wszyscy moi znajomi zostali pasjonatami siatkówki - powiedziała Małgorzata Glinka. - Jestem szczęśliwa i dumna ze zdobycia złotego medalu. Małgosia od najmłodszych lat pokochała siatkówkę. Najpierw była sportowa szkoła na warszawskim Bemowie, a potem trafiła do Teofila Czerwińskiego w Skrze.

Salę odpraw celnych od hali przylotów oddzielono metalowymi barierkami. Przy nich strategiczne miejsca zajmowali fotoreporterzy, kamerzyści i dziennikarze. Za przedstawicielami mediów ustawiono kolejne barierki i ochroniarzy. Dalej byli już kibice.

Wreszcie tłum krzyknął "Polska, biało-czerwoni, dziękujemy". W drzwiach ukazała się Agata Mróz, a za nią kierownik ekipy Krzysztof Turowski, który uniósł okazały puchar. Otwarto szampana.

Cała ekipa ustawiła się do zdjęcia. W pierwszym szeregu pojawił się prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Janusz Biesiada. - Dziewczyny, jesteście cudowne - powiedział do mikrofonu i poprosił o zabranie głosu trenera Andrzeja Niemczyka.

Moim szczęściem jest, że spotkałem takie dziewczyny, z którymi się zrozumiałem i które chciały pracować. Stąd taki wynik - oznajmił szkoleniowiec, prowadzący tę reprezentację od końca kwietnia.

Rozpoczęło się ściganie sportowych bohaterek. Biegali dziennikarze, fotoreporterzy oraz łowcy autografów.

Złote medalistki podkreślały, że nie spodziewały się tak gorącego powitania. - Wiedziałyśmy, że na lotnisko wybierają się nasi znajomi, rodziny, przyjaciele - powiedziała Agata Mróz. - Nie przypuszczałyśmy jednak, że będzie tak dużo ludzi. Na razie chcemy odpocząć od walki sportowej i hałasu wokół nas. Potem zaczniemy myśleć o Pucharze Świata.


Polski Związek Piłki Siatkowej





POLSKIE SIATKARKI W PUCHARZE ŚWIATA

Polska, awansując do finału mistrzostw Europy, zapewniła sobie prawo gry w Pucharze Świata siatkarek, który odbędzie się w pierwszej połowie listopada w kilku japońskich miastach.

Wcześniej awans zapewniły sobie: Japonia (gospodarz), Egipt (mistrz Afryki) oraz po dwa najlepsze zespoły Ameryki Południowej - Brazylia i Argentyna oraz Północnej i Środkowej - USA i Kuba.

Do Pucharu Świata zakwalifikują się jeszcze mistrzowie i wicemistrzowie Azji oraz Europy. Dwie drużyny otrzymają "dzikie karty". Jedną ma przyznać Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej (FIVB), a drugą gospodarz turnieju.


Michał Cygankiewicz
www.siatkówka.net
wrzesień 2003 r.




Siatkarski cytat:
Czasem się uda wygrać,
A czasem przegrać gładko, czyli raz jest na wozie a raz, niestety, pod siatką.

M. Kotiuk